Idea ciszy wyborczej

 

 

Pierwszy raz w historii Polski (a może i świata) zdarza się tak, że uruchomione zostały przepisy dotyczące ciszy wyborczej a wybory faktycznie się i tak nie odbędą. Kodeks wyborczy (tekst jednolity: Dz.U. 2019 poz. 684) w art. 107 przewiduje, że w dniu głosowania oraz na 24 godziny przed tym dniem prowadzenie agitacji wyborczej, w tym zwoływanie zgromadzeń, organizowanie pochodów i manifestacji, wygłaszanie przemówień oraz rozpowszechnianie materiałów wyborczych jest zabronione oraz agitacja wyborcza w lokalu wyborczym oraz na terenie budynku, w którym ten lokal się znajduje, jest zabroniona. Czemu jednak w ogóle prowadzono przepisy o ciszy wyborczej? Dlaczego niektórych krajach jak np. Stanach Zjednoczonych Ameryki jej niema? Wreszcie, skoro mogą być wybory bez ciszy wyborczej oraz (nieoczekiwanie) cisza wyborcza bez wyborów, to czy to wszystko ma jakikolwiek sens?

Przepisy o ciszy wyborczej wprowadzone w obecnym kształcie obowiązują co do zasady od 1991 r. – choć sama podstawa prawna na jakiej jest ona wprowadzała wielokrotnie ulegała zmianie. Ratio legis czyli przyczyna wprowadzenia prawa (ratio jest rodzaju żeńskiego o czym często zapominają autorzy tekstów prawniczych)  to zabezpieczenie czasu na refleksję dotyczącą sposobu oddania głosu w wyborach. Wyborcy mają mieć możliwość, bez ciągłego szumu informacyjnego powodowanego agitacją wyborczą, dokonać najważniejszej – w reżimie demokratycznym – decyzji, tj. komu powierzyć swój głos w wyborach. Innymi słowy kogo chcieliby widzieć jako swojego przedstawiciela w szeroko rozumianym rządzie (nawiązując do słynnej pracy Johna Stuarta Milla). Wiem już więc czemu przepisy zostały wprowadzone.

W niektórych krajach cisza wyborcza nie obowiązuje. W Stanach Zjednoczonych Ameryki Sąd Najwyższy w 1992 r. orzekł wręcz, że cisza wyborcza jest niekonstytucyjna (orzeczenie w sprawie Burson v. Freeman, przywoływane następnie w Minnesota Voters Alliance v. Mansky). Sędziowie uznali bowiem, że ograniczenia – idące dalej niż zachowanie spokoju i brak oplakatowania lokalu wyborczego – są naruszeniem wolności słowa. Konstytucyjne prawo nie może być naruszane ograniczeniami ustawowymi, a idąc dalej można wskazać, że prawo naturalne nie powinno być w ogóle ograniczane, a przecież za takie mamy w kulturze zachodniej prawo do swobody wypowiedzi. W reżimie demokratycznych, obywatele powinni mieć również swobodę wyrażania swoich opinii na temat polityki. Można więc w dniu wyborów paradować w koszulkach z hasłami wyborczymi (co było przedmiotem rozstrzygnięcia wskazanej już sprawy Minnesota Voters Alliance v. Mansky). Co więcej możliwe jest również prowadzenie pełnej kampanii wyborczej przy wykorzystaniu mediów. Tak przejść możemy do pytania trzeciego.

Jaki sens ma cisza wyborcza w dobie mediów społecznościowych i słynnych Twitterowych „bazarków” przedstawiających „ceny”: ciastek, buraków zamiast wprost pisać o poparciu politycznym ruchu Kukiz czy Polskiego Stronnictwa Ludowego… Działania takie będące omijaniem przepisów prawa, mogłyby jako czyny praeter legem (tj. pozornie zgodne z przepisami, ale jednak godzące w istotę przepisów) przy dużej determinacji być ścigane, ale czy to ma sens? Przepływ informacji przyśpiesza, a przekaz udostępniony w mediach społecznościowych dociera bezpośrednio do nas nawet w trakcie kampanii wyborczej. Nawet komentarze pod artykułami w portalach informacyjnych mają w najgorętszym okresie wyborczym charakter agitacji wyborczej. Pytanie więc czy w związku z niemożliwością utrzymania pełnej ciszy wyborczej nie powinniśmy od niej odejść? W końcu tworzeniem prawa, które wiemy że nie będzie możliwe do egzekwowania jest jego psuciem. Powoduje bowiem, że obywatele tracą szacunek do przepisów i widząc, że jeden można łamać bez konsekwencji mogą tak postąpić z kolejnymi. Do tej całej argumentacji na rzecz zniesienia ciszy wyborczej dodać jeszcze trzeba filozoficzne postulaty Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych i wtedy cały koncept pada.

Z drugiej jednak strony mamy coś, czego nie da się łatwo wycenić, bo chyba jest bezcenne – chwilę wytchnienia i święty spokój od polityki. I chyba właśnie to powoduje, że cisza wyborcza nadal jest utrzymywana w Polsce. Co więcej, wprowadzamy ją nawet kiedy i tak wiemy, że wyborów nie będzie, ale mogłyby się wydarzyć… A jutro (8 maja 2020 r.), może ktoś nawet dla tradycji zapyta na Twitter o ceny na bazaru?

 

Autor: Jarosław Szczepański